Witajcie:)
Kolega z Fundacji opowiadał
mi z radością o książce Mai Storch pt.: „Tęsknota silnej
kobiety za silnym mężczyzną” - mężczyzna o lekturze dla
kobiet, z radością, fascynacją, w przekonaniu po przeczytaniu
kilku stron, że znajdzie tam również wielkie bogactwo wiedzy o
samym sobie i dla siebie, aby lepiej rozumieć otaczające go
kobiety, a nade wszystko TĄ...
O silnej kobiecie konkretnie
już czytałam – autorka pewnej książki, na podstawie własnego
doświadczenia oraz kobiet z jej życia, zachęcała kobiety do
poszukiwania SIEBIE, do zobaczenia SIEBIE pośród wszystkich
powiązań, ról, jakie od początku swojego życia, aż do jego
końca podejmuje, do świadomego budowania SIEBIE poprzez oddzielenie
się od domu rodzinnego zanim zaczną budować własny dom, aby mogła
zdecydować, co z niego jest dla niej dobre, co chce z niego zabrać,
ponieważ czyni to SOBĄ, aby wiedziała, co daje drugiemu
człowiekowi i mężczyźnie, z którym chce zbudować swój nowy
dom, aby był on naprawdę JEJ. Dzięki treściom z tej
książki jeszcze uważniej zaczęłam przyglądać się
sobie w rolach, w jakich życie mnie osadziło (dziecko, córka,
siostra, wnuczka, dojrzewająca dziewczynka, młoda kobieta,
przyjaciółka, zakochana, partnerka, kochanka) – chyba po raz
pierwszy uświadomiłam sobie, że jestem naprawdę silna, ponieważ
mam w sobie pragnienia, które z całej mocy swojej duszy, ze
wszystkich sił realizuje, często wbrew woli lub pomysłom na mnie
mojej najbliższej rodziny i pomimo przeszkód, jakie na swojej
drodze napotykam, ponieważ instynktownie podążam ku samodzielności, niezależności, a jednocześnie nie zatracam tego,
co w kobiecie najpiękniejsze moim zdaniem, a to pragnienia jedności
i realizowania miłości w każdy możliwy wokół mnie sposób.
Odkrycie tego sprawiło, że nabrałam pewności siebie, szacunku do
własnych wysiłków oraz motywacji, aby dalej iść tą drogą.
Nie ma przypadków – odkąd
przyjęłam tę prawdę i zaakceptowałam ją, życie stało się
łatwiejsze! Dlaczego? Ponieważ zaczęłam je doświadczać w nowym
wymiarze – nagle zobaczyłam powiązania, zależności, życie
tętniące w każdej myśli, słowie, uczynku, nawet zaniedbaniu,
moc „trzepotu skrzydeł motyla”! Kiedy wiem, że nie ma
przypadków, jestem w stanie dostrzec, jak rzeczy i ludzie
przychodzą do nas WŁAŚNIE WTEDY, kiedy jest dla nich czas w naszym
życiu i do nas jedynie należy decyzja, w jaki sposób skorzystamy z
tego daru i ile z jego obfitości dla siebie weźmiemy.
Nowa lektura, „Tęsknota
silnej kobiety za silnym mężczyzną”, połączyła się we mnie z
tamtą z przeszłości i zdaje się, że uwieńczyła pewien etap
mojego osobistego rozwoju, będąc jak kropka nad „i” w mojej
własnej podróży do uzyskania odpowiedzi na ważne dla mnie
pytania. Oto autorka książki w bardzo jasny sposób przedstawia
kobietom, jak to się dzieje, że w poszukiwaniu SIEBIE doświadczają
tylu zranień, jakie procesy potrzebują przejść, aby ich siła
służyła im, a nie niszczyła, wyjaśnia, jak potrzebne jest, aby
kobieta odarła samą siebie z narzuconych jej stereotypów,
odkryła własną moc kreowania świata, towarzyszy swoją wiedzą
kobiecie, aby mogła ona rozpoznać podświadome mechanizmy i skorzystać z nich świadomie tylko na tyle, na ile są one dobre dla
niej, proponuje kobietom, aby czerpiąc z przeszłości, budowały
nową przyszłość, zupełnie niepodobną do tej, którą znają od
Babki, Matki i która mogłaby powstać, gdyby nie dołożyły do
niej tej ważnej cząstki, jaką jest ich własna siła i własne JA!
Autorka książki korzysta z
teorii Karla Gustawa Junga, w bardzo przystępny sposób wyjaśniając
kolejne elementy i procesy ludzkiego, ich znaczenie i role, konsekwencje określonych wyborów dla jego indywidualnego życia
oraz dla istnienia innych. Często, czytując literaturę „naukową”,
uśmiecham się i czuję w sobie wdzięczność za to, że ktoś
kiedyś podjął trud udowadniania ludziom, że określone
doświadczenie nie jest osobnym i wyłącznym tylko jemu, ale jeżeli wszyscy wykonają wysiłek uświadomienia siebie pewnych
rzeczy, dostrzegą oni rzeczywistość zupełnie nową, bogatszą i
chociaż początkowo niepokojącą, bowiem odkrywającą prawdę o
naszych najmroczniejszych cechach, życie nas wszystkich stanie się jaśniejsze,
prostsze, łatwiejsze – PRAWDZIWSZE.
Z literaturą psychologiczną
jestem nieco zapoznana, więc wielkiej rewolucji nie przeżyłam, ale
jak już napisałam, książka ta widocznie była mi potrzebna dla
ukoronowania pewnego procesu we mnie samej.
Tak to dostałam nowe SŁOWO:
„ukonstelowanie”, które utwierdziło mnie, iż skoro już
nauczyłam się nazywać oraz wartościować, nadszedł czas, aby
dokonać wyboru, które z doświadczeń naprawdę pragnę powtarzać,
aż staną się moją codzienną rzeczywistością, czyniąc MNIE
bardziej taką, do jakiej pragnę powrócić, aby być spełnioną i
szczęśliwą.
Bardzo podobało mi się,
jak autorka przedstawiła znaczenie i rolę „cienia” - nie
straszyła nim, a przybliżała go, pokazując jego pochodzenie,
kształt, role, jakie mu sami wyznaczamy, zachęcała do
zaprzyjaźnienia się z nim, wejścia w kontakt, konwersację i
zaczerpnięcia. Cieszył mnie ten przystępny sposób zapoznawania
czytelników z „cieniem”, ponieważ osobiście przeszłam taki
proces i pragnę, aby każdy mógł skorzystać z bogactwa, jakie
CZAI się w nim samym! Dzięki podjęciu tego wyzwania łatwiej
decyduję się na widzenie prawdy w moim życiu, o sobie (czego chcę,
do jakich najbrutalniejszych nawet strategii jako człowiek jestem
zdolna, aby osiągnąć własne cele, jaki potencjał wzmacniania
życia i obdarowywania nim we mnie drzemie, a jak działają we mnie
siły autodestrukcyjne) i innych (czego pragną, na jakim są etapie
rozwoju, jakie stosują strategie przetrwania, na ile dołączają do
mnie, wspierając moje życie i szczęście, na ile niszczą samych
siebie i jak mocno będą dążyć do zniszczenia mnie), lubię
zadawać pytania i z podekscytowaniem (nie przerażeniem) oczekuję
na odpowiedź, jaka nadejdzie, a to sprawia, że coraz mniej we mnie
lęku, a więcej pokoju i radości:)
Ambiwalentne emocje
towarzyszyły mi przy fragmencie, gdzie autorka książki odziera
czytelnika ze złudzeń, zarówno kobiety i mężczyzn, jeżeli
chodzi o nasze postrzegania miłości w codzienności. Wyjaśnia ona
bowiem, a teraz sytuacja ekonomiczna wielu kobiet jest tak silna, iż
w końcu można to przedstawić klarowniej, że jako ludzie dążymy
do realizacji swoich celów, traktując innych... usługowo. Nasze
życie opiera się bowiem na wymianie dóbr i usług, we wszystkich
relacjach jesteśmy dawcami i biorcami, mniej lub bardziej
materialnych wartości, to nasze potrzeby decydują o tym, na ile
angażujemy się w daną relację, na ile z niej rezygnujemy, a najważniejsze to zachować harmonię, równowagę ("... kochaj bliźniego swego, jak siebie samego"?). W moim
odczuciu autorka podpowiada, iż wszystko to dzieje się za naszą
obopólną PODŚWIADOMĄ zgodą i aby przestać funkcjonować w matni
ról katów i ofiar, potrzebujemy BYĆ ŚWIADOMYMI. Potwierdzam, iż
świadomość samej siebie pozwala uwolnić się od poczucia
odpowiedzialności za to, za co odpowiedzialni nie jesteśmy, co nie
tylko wyzwala od poczucia winy i uczy nas szacunku dla własnej
wolnej woli, ale pozwala nam pomagać innym dojrzewać poprzez
określanie granic, szacunek dla cudzych wyborów oraz oddawanie ludziom
odpowiedzialności za ich życie.
Bliski był mi motyw
odciętych rąk i ich odzyskania, ponieważ osobiście od
najmłodszych lat cierpię na zaburzenia krążenia krwi w rękach i
nogach, które jako sometyczny objaw problemów wewnętrznych stały się kanwą moich psychologiczno-duchowych rozważań. W książce więc odnalazłam własne
doświadczenie poświęcenia mnie, jako dziecka, realizacji własnych
potrzeb przez dorosłych (tutaj zafundowano mi najcięższe traumy,
okrutnie mnie wielokrotnie mordując), braku szacunku dla mnie, jako odrębnej
istoty (tutaj wtłaczano we mnie wszystkie możliwe lękliwe
stereotypy), odrzucenia mocy płynącej z mojej czystości i prostoty
(tutaj poczęstowano mnie brakiem akceptacji dla mnie jako
indywidualności z prawem do własnych wyborów), niszczącego wpływu
pokrętności, zakłamania i słabości innych ludzi (tutaj
faszerowano mnie przeróżnymi subiektywnymi wyobrażeniami,
ograniczając moje możliwości postrzegania świata i kreowania go),
siły własnej miłości, ofiarności (tutaj doznałam największego
bólu, ale i najwyższego oświecenia), własnego poczucia
bezradności (tutaj poniosłam największe straty) i zaufania w tym
wszystkim Bogu (tutaj obsypana zostałam obfitością
błogosławieństw), skutków poddawania się kierownictwu i
działaniom innych (tutaj byłam używana i wykorzystywana) oraz
podejmowania odpowiedzialności za własne szczęście (tutaj
odkrywałam radość kreowania świata), odzyskiwania władzy nad
własnym życiem (tutaj odczuwałam ulgę pośród nieustannego
poczucia, że ta Ziemia nie jest taka, jaką być powinna) oraz możliwości ŚWIADOMEGO WYBORU...
Wszystko to zaś w
kontekście mojego osobistego jako silnej kobiety pragnienia zjednoczenia
się z silnym mężczyzną i poszukiwania odpowiedzi, dlaczego WYBIERAM tak,
a nie inaczej, dlaczego takiego, a nie innego, dlaczego tyle
cierpienia, zamiast oczekiwanego wspólnego działa tworzenia nowego
świata z miłości, w miłości i dla miłości!
Potrzebowałam tej książki,
aby upewnić się, że podświadomość wie, co robi, kiedy popycha
mnie ku określonemu rodzajowi mężczyzn. Jakiś czas temu
uświadomiłam sobie, że ci wybierani przeze mnie podświadomie są najbardziej genetycznie ze mną
kompatybilni. Wybierając mężczyznę, posiadającego te same cechy, wzmacniam to,
co we mnie życiodajne i wartościowe w kolejnych pokoleniach. Jednocześnie wybieram mężczyznę, u którego cechy te przejawiają się odmiennie w jego strategiach
życiowych, co stwarza możliwość wzbogacenia powstający materiał genetyczny i zwiększa szanse przeżycia potomstwa poprzez poszerzenie wachlarza możliwych zachowań i rozwiązań - jednak to właśnie tutaj powstają zgrzyty, spięcia. Tutaj dochodzi
do walki, która może się przerodzić we wspólną żywotność,
jeżeli każde z nas skorzysta z odmienności drugiego i przejmie coś
od niego, aby wzbogacić siebie i wzmocnić, współdziałając w
dziele tworzenia, dzięki czemu może to też zaowocować nowym
życiem. Może też jednak przynieść śmierć (jeżeli którekolwiek zgodzi się, aby to drugie się realizowało z pominięciem własnych
potrzeb) lub rozstanie (to rozwiązanie, na które często jako
ludzie nie chcemy się godzić - i dobrze, póki motywuje
nas to do współpracy, tragedią natomiast jest, kiedy za wszelką
cenę próbujemy być razem, ponieważ sukcesywnie wyniszczamy siebie
lub tę drugą osobę, ale najczęściej orientujemy się, w jaką
wpadliśmy pułapkę, kiedy jest już za późno, kiedy umieramy my
sami lub zabiliśmy ukochanego człowieka).
Potrzebowałam tej książki,
aby docenić własną strategię przetrwania – budując relację z drugim człowiekiem, dokładam wszelkich starań, aby była ona dobra, chcę go
obdarować tylko tym, co we mnie samej najpiękniejsze i
najcenniejsze, pragnę wspierać drugiego w jego poszukiwaniu prawdy
o sobie i wysiłku dążenia do najwartościowszej wersji siebie.
Potrzebowałam jej, abym uświadomiła sobie, że ode mnie zależy,
czy godzę się bezrefleksyjnie na kompulsywne przekazywanie swoich
genów (przyjmując cały trud i koszt – ból - prowadzonych wojen
o życiowe strategie), czy też wybieram na ojca swoich dzieci
człowieka, który w życiu kieruje się świadomie wartościami,
jakim ja hołduję i obiera strategie, które z powodu tych samych
wartości dla mnie są cenne, ponieważ JA JESTEM CENNA w jego oczach
tak, jak on jest cenny w moich. Usłyszałam, zobaczyłam, poczułam,
że w całej swojej walce o prawdziwą siebie i miłość w świecie,
nie jestem osamotniona, a tylko potrzebuję uświadomić sobie i
uzmysłowić, że do mnie należy wybór między dobrem i życiem a
złem i śmiercią, że mając w sobie wieczność, mogę ją w
każdej chwili tego życia przywołać i w sobie odnaleźć, że nie
potrzebuję zaciekle bronić swojego życia, godząc się na
mordowanie ludzi wokół mnie, ponieważ mając w sobie wiarę,
nadzieję i miłosierdzie wobec innych, pomimo własnej śmierci,
mogę swoje życie odzyskać – tak, jak to robiłam już wiele
razy:)
Jestem silną kobietą.
Codziennie zachwycam się silnymi kobieta wokół mnie. Widzę ich
wytrwałą walkę o zachowanie siebie przy jednoczesnym bolesnym
wysiłku współpracy dla zachowania ludzkości. Mam nadzieję,
że książka „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną”
pomoże kobietom uświadomić sobie, że mogą zachować siebie i
realizować siebie w dziele zachowania ludzkości, a wcale nie musi
być to okupione takim cierpieniem – kiedy będą się uwalniały
dzień po dniu od stereotypów, lęków i egocentryzmu, a otworzą
się na prawdę o sobie i możliwości kreowania świata.
Kiedyś przeczytałam, że
to, co dostajemy przez życie od innych to kamienie, które mamy w
naszym plecaku - możemy zdecydować, czy będziemy je dźwigać, czy
je odrzucimy. Pomyślałam (autorka książki całkiem dobrze opisuje
funkcję transcendentną), że wszystko, czego doświadczyłam,
ukształtowało MNIE, cały czas tymi kamieniami mogę budować –
twierdze dla obrony lub mosty dla współpracy, więc może jednak
nie należy się ich pozbywać. Ubolewając jednak nad ciężarem
owych kamieni (które skutkują realnymi dolegliwościami
somatycznymi, w tym bólami kręgosłupa!), zrodziło się we mnie
pragnienie, abym JA, zamiast wielkich, ciężkich, szarych kamieni,
mogła obdarować moje dzieci (te biologiczne oraz wszystkich, dla
których jestem Rodzicem w naszych relacjach) pełnymi kolorów,
blasku, oszlifowanymi, drogocennymi klejnotami, którymi będą mogły
ozdobić dumnie noszoną przez nie koronę ich życia:)
Lektura książki „Tęsknota
silnej kobiety za silnym mężczyzną” była dla mnie jedną z
wielu szans szlifowania moich kamieni – oby i Wam wszystkim, którzy
po nią sięgniecie, przyniosła obfity owoc:)
Powodzenia!
Inna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz