środa, 3 maja 2017

TĘSKNOTA SILNEJ KOBIETY – bolesne narodziny nowego życia


Witajcie:)

Kolega z Fundacji opowiadał mi z radością o książce Mai Storch pt.: „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną” - mężczyzna o lekturze dla kobiet, z radością, fascynacją, w przekonaniu po przeczytaniu kilku stron, że znajdzie tam również wielkie bogactwo wiedzy o samym sobie i dla siebie, aby lepiej rozumieć otaczające go kobiety, a nade wszystko TĄ... 
 
O silnej kobiecie konkretnie już czytałam – autorka pewnej książki, na podstawie własnego doświadczenia oraz kobiet z jej życia, zachęcała kobiety do poszukiwania SIEBIE, do zobaczenia SIEBIE pośród wszystkich powiązań, ról, jakie od początku swojego życia, aż do jego końca podejmuje, do świadomego budowania SIEBIE poprzez oddzielenie się od domu rodzinnego zanim zaczną budować własny dom, aby mogła zdecydować, co z niego jest dla niej dobre, co chce z niego zabrać, ponieważ czyni to SOBĄ, aby wiedziała, co daje drugiemu człowiekowi i mężczyźnie, z którym chce zbudować swój nowy dom, aby był on naprawdę JEJ. Dzięki treściom z tej książki jeszcze uważniej zaczęłam przyglądać się sobie w rolach, w jakich życie mnie osadziło (dziecko, córka, siostra, wnuczka, dojrzewająca dziewczynka, młoda kobieta, przyjaciółka, zakochana, partnerka, kochanka) – chyba po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że jestem naprawdę silna, ponieważ mam w sobie pragnienia, które z całej mocy swojej duszy, ze wszystkich sił realizuje, często wbrew woli lub pomysłom na mnie mojej najbliższej rodziny i pomimo przeszkód, jakie na swojej drodze napotykam, ponieważ instynktownie podążam ku samodzielności, niezależności, a jednocześnie nie zatracam tego, co w kobiecie najpiękniejsze moim zdaniem, a to pragnienia jedności i realizowania miłości w każdy możliwy wokół mnie sposób. Odkrycie tego sprawiło, że nabrałam pewności siebie, szacunku do własnych wysiłków oraz motywacji, aby dalej iść tą drogą.

Nie ma przypadków – odkąd przyjęłam tę prawdę i zaakceptowałam ją, życie stało się łatwiejsze! Dlaczego? Ponieważ zaczęłam je doświadczać w nowym wymiarze – nagle zobaczyłam powiązania, zależności, życie tętniące w każdej myśli, słowie, uczynku, nawet zaniedbaniu, moc „trzepotu skrzydeł motyla”! Kiedy wiem, że nie ma przypadków, jestem w stanie dostrzec, jak rzeczy i ludzie przychodzą do nas WŁAŚNIE WTEDY, kiedy jest dla nich czas w naszym życiu i do nas jedynie należy decyzja, w jaki sposób skorzystamy z tego daru i ile z jego obfitości dla siebie weźmiemy.

Nowa lektura, „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną”, połączyła się we mnie z tamtą z przeszłości i zdaje się, że uwieńczyła pewien etap mojego osobistego rozwoju, będąc jak kropka nad „i” w mojej własnej podróży do uzyskania odpowiedzi na ważne dla mnie pytania. Oto autorka książki w bardzo jasny sposób przedstawia kobietom, jak to się dzieje, że w poszukiwaniu SIEBIE doświadczają tylu zranień, jakie procesy potrzebują przejść, aby ich siła służyła im, a nie niszczyła, wyjaśnia, jak potrzebne jest, aby kobieta odarła samą siebie z narzuconych jej stereotypów, odkryła własną moc kreowania świata, towarzyszy swoją wiedzą kobiecie, aby mogła ona rozpoznać podświadome mechanizmy i skorzystać z nich świadomie tylko na tyle, na ile są one dobre dla niej, proponuje kobietom, aby czerpiąc z przeszłości, budowały nową przyszłość, zupełnie niepodobną do tej, którą znają od Babki, Matki i która mogłaby powstać, gdyby nie dołożyły do niej tej ważnej cząstki, jaką jest ich własna siła i własne JA!

Autorka książki korzysta z teorii Karla Gustawa Junga, w bardzo przystępny sposób wyjaśniając kolejne elementy i procesy ludzkiego, ich znaczenie i role, konsekwencje określonych wyborów dla jego indywidualnego życia oraz dla istnienia innych. Często, czytując literaturę „naukową”, uśmiecham się i czuję w sobie wdzięczność za to, że ktoś kiedyś podjął trud udowadniania ludziom, że określone doświadczenie nie jest osobnym i wyłącznym tylko jemu, ale jeżeli wszyscy wykonają wysiłek uświadomienia siebie pewnych rzeczy, dostrzegą oni rzeczywistość zupełnie nową, bogatszą i chociaż początkowo niepokojącą, bowiem odkrywającą prawdę o naszych najmroczniejszych cechach, życie nas wszystkich stanie się jaśniejsze, prostsze, łatwiejsze – PRAWDZIWSZE.

Z literaturą psychologiczną jestem nieco zapoznana, więc wielkiej rewolucji nie przeżyłam, ale jak już napisałam, książka ta widocznie była mi potrzebna dla ukoronowania pewnego procesu we mnie samej.

Tak to dostałam nowe SŁOWO: „ukonstelowanie”, które utwierdziło mnie, iż skoro już nauczyłam się nazywać oraz wartościować, nadszedł czas, aby dokonać wyboru, które z doświadczeń naprawdę pragnę powtarzać, aż staną się moją codzienną rzeczywistością, czyniąc MNIE bardziej taką, do jakiej pragnę powrócić, aby być spełnioną i szczęśliwą.

Bardzo podobało mi się, jak autorka przedstawiła znaczenie i rolę „cienia” - nie straszyła nim, a przybliżała go, pokazując jego pochodzenie, kształt, role, jakie mu sami wyznaczamy, zachęcała do zaprzyjaźnienia się z nim, wejścia w kontakt, konwersację i zaczerpnięcia. Cieszył mnie ten przystępny sposób zapoznawania czytelników z „cieniem”, ponieważ osobiście przeszłam taki proces i pragnę, aby każdy mógł skorzystać z bogactwa, jakie CZAI się w nim samym! Dzięki podjęciu tego wyzwania łatwiej decyduję się na widzenie prawdy w moim życiu, o sobie (czego chcę, do jakich najbrutalniejszych nawet strategii jako człowiek jestem zdolna, aby osiągnąć własne cele, jaki potencjał wzmacniania życia i obdarowywania nim we mnie drzemie, a jak działają we mnie siły autodestrukcyjne) i innych (czego pragną, na jakim są etapie rozwoju, jakie stosują strategie przetrwania, na ile dołączają do mnie, wspierając moje życie i szczęście, na ile niszczą samych siebie i jak mocno będą dążyć do zniszczenia mnie), lubię zadawać pytania i z podekscytowaniem (nie przerażeniem) oczekuję na odpowiedź, jaka nadejdzie, a to sprawia, że coraz mniej we mnie lęku, a więcej pokoju i radości:)

Ambiwalentne emocje towarzyszyły mi przy fragmencie, gdzie autorka książki odziera czytelnika ze złudzeń, zarówno kobiety i mężczyzn, jeżeli chodzi o nasze postrzegania miłości w codzienności. Wyjaśnia ona bowiem, a teraz sytuacja ekonomiczna wielu kobiet jest tak silna, iż w końcu można to przedstawić klarowniej, że jako ludzie dążymy do realizacji swoich celów, traktując innych... usługowo. Nasze życie opiera się bowiem na wymianie dóbr i usług, we wszystkich relacjach jesteśmy dawcami i biorcami, mniej lub bardziej materialnych wartości, to nasze potrzeby decydują o tym, na ile angażujemy się w daną relację, na ile z niej rezygnujemy, a najważniejsze to zachować harmonię, równowagę ("... kochaj bliźniego swego, jak siebie samego"?). W moim odczuciu autorka podpowiada, iż wszystko to dzieje się za naszą obopólną PODŚWIADOMĄ zgodą i aby przestać funkcjonować w matni ról katów i ofiar, potrzebujemy BYĆ ŚWIADOMYMI. Potwierdzam, iż świadomość samej siebie pozwala uwolnić się od poczucia odpowiedzialności za to, za co odpowiedzialni nie jesteśmy, co nie tylko wyzwala od poczucia winy i uczy nas szacunku dla własnej wolnej woli, ale pozwala nam pomagać innym dojrzewać poprzez określanie granic, szacunek dla cudzych wyborów oraz oddawanie ludziom odpowiedzialności za ich życie.

Bliski był mi motyw odciętych rąk i ich odzyskania, ponieważ osobiście od najmłodszych lat cierpię na zaburzenia krążenia krwi w rękach i nogach, które jako sometyczny objaw problemów wewnętrznych stały się kanwą moich psychologiczno-duchowych rozważań. W książce więc odnalazłam własne doświadczenie poświęcenia mnie, jako dziecka, realizacji własnych potrzeb przez dorosłych (tutaj zafundowano mi najcięższe traumy, okrutnie mnie wielokrotnie mordując), braku szacunku dla mnie, jako odrębnej istoty (tutaj wtłaczano we mnie wszystkie możliwe lękliwe stereotypy), odrzucenia mocy płynącej z mojej czystości i prostoty (tutaj poczęstowano mnie brakiem akceptacji dla mnie jako indywidualności z prawem do własnych wyborów), niszczącego wpływu pokrętności, zakłamania i słabości innych ludzi (tutaj faszerowano mnie przeróżnymi subiektywnymi wyobrażeniami, ograniczając moje możliwości postrzegania świata i kreowania go), siły własnej miłości, ofiarności (tutaj doznałam największego bólu, ale i najwyższego oświecenia), własnego poczucia bezradności (tutaj poniosłam największe straty) i zaufania w tym wszystkim Bogu (tutaj obsypana zostałam obfitością błogosławieństw), skutków poddawania się kierownictwu i działaniom innych (tutaj byłam używana i wykorzystywana) oraz podejmowania odpowiedzialności za własne szczęście (tutaj odkrywałam radość kreowania świata), odzyskiwania władzy nad własnym życiem (tutaj odczuwałam ulgę pośród nieustannego poczucia, że ta Ziemia nie jest taka, jaką być powinna) oraz możliwości ŚWIADOMEGO WYBORU...

Wszystko to zaś w kontekście mojego osobistego jako silnej kobiety pragnienia zjednoczenia się z silnym mężczyz i poszukiwania odpowiedzi, dlaczego WYBIERAM tak, a nie inaczej, dlaczego takiego, a nie innego, dlaczego tyle cierpienia, zamiast oczekiwanego wspólnego działa tworzenia nowego świata z miłości, w miłości i dla miłości!

Potrzebowałam tej książki, aby upewnić się, że podświadomość wie, co robi, kiedy popycha mnie ku określonemu rodzajowi mężczyzn. Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że ci wybierani przeze mnie podświadomie są najbardziej genetycznie ze mną kompatybilni. Wybierając mężczyznę, posiadającego te same cechy, wzmacniam to, co we mnie życiodajne i wartościowe w kolejnych pokoleniach. Jednocześnie wybieram mężczyznę, u którego cechy te przejawiają się odmiennie w jego strategiach życiowych, co stwarza możliwość wzbogacenia powstający materiał genetyczny i zwiększa szanse przeżycia potomstwa poprzez poszerzenie wachlarza możliwych zachowań i rozwiązań - jednak to właśnie tutaj powstają zgrzyty, spięcia. Tutaj dochodzi do walki, która może się przerodzić we wspólną żywotność, jeżeli każde z nas skorzysta z odmienności drugiego i przejmie coś od niego, aby wzbogacić siebie i wzmocnić, współdziałając w dziele tworzenia, dzięki czemu może to też zaowocować nowym życiem. Może też jednak przynieść śmierć (jeżeli którekolwiek zgodzi się, aby to drugie się realizowało z pominięciem własnych potrzeb) lub rozstanie (to rozwiązanie, na które często jako ludzie nie chcemy się godzić - i dobrze, póki motywuje nas to do współpracy, tragedią natomiast jest, kiedy za wszelką cenę próbujemy być razem, ponieważ sukcesywnie wyniszczamy siebie lub tę drugą osobę, ale najczęściej orientujemy się, w jaką wpadliśmy pułapkę, kiedy jest już za późno, kiedy umieramy my sami lub zabiliśmy ukochanego człowieka).

Potrzebowałam tej książki, aby docenić własną strategię przetrwania – budując relację z drugim człowiekiem, dokładam wszelkich starań, aby była ona dobra, chcę go obdarować tylko tym, co we mnie samej najpiękniejsze i najcenniejsze, pragnę wspierać drugiego w jego poszukiwaniu prawdy o sobie i wysiłku dążenia do najwartościowszej wersji siebie. Potrzebowałam jej, abym uświadomiła sobie, że ode mnie zależy, czy godzę się bezrefleksyjnie na kompulsywne przekazywanie swoich genów (przyjmując cały trud i koszt – ból - prowadzonych wojen o życiowe strategie), czy też wybieram na ojca swoich dzieci człowieka, który w życiu kieruje się świadomie wartościami, jakim ja hołduję i obiera strategie, które z powodu tych samych wartości dla mnie są cenne, ponieważ JA JESTEM CENNA w jego oczach tak, jak on jest cenny w moich. Usłyszałam, zobaczyłam, poczułam, że w całej swojej walce o prawdziwą siebie i miłość w świecie, nie jestem osamotniona, a tylko potrzebuję uświadomić sobie i uzmysłowić, że do mnie należy wybór między dobrem i życiem a złem i śmiercią, że mając w sobie wieczność, mogę ją w każdej chwili tego życia przywołać i w sobie odnaleźć, że nie potrzebuję zaciekle bronić swojego życia, godząc się na mordowanie ludzi wokół mnie, ponieważ mając w sobie wiarę, nadzieję i miłosierdzie wobec innych, pomimo własnej śmierci, mogę swoje życie odzyskać – tak, jak to robiłam już wiele razy:)

Jestem silną kobietą. Codziennie zachwycam się silnymi kobieta wokół mnie. Widzę ich wytrwałą walkę o zachowanie siebie przy jednoczesnym bolesnym wysiłku współpracy dla zachowania ludzkości. Mam nadzieję, że książka „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną” pomoże kobietom uświadomić sobie, że mogą zachować siebie i realizować siebie w dziele zachowania ludzkości, a wcale nie musi być to okupione takim cierpieniem – kiedy będą się uwalniały dzień po dniu od stereotypów, lęków i egocentryzmu, a otworzą się na prawdę o sobie i możliwości kreowania świata.

Kiedyś przeczytałam, że to, co dostajemy przez życie od innych to kamienie, które mamy w naszym plecaku - możemy zdecydować, czy będziemy je dźwigać, czy je odrzucimy. Pomyślałam (autorka książki całkiem dobrze opisuje funkcję transcendentną), że wszystko, czego doświadczyłam, ukształtowało MNIE, cały czas tymi kamieniami mogę budować – twierdze dla obrony lub mosty dla współpracy, więc może jednak nie należy się ich pozbywać. Ubolewając jednak nad ciężarem owych kamieni (które skutkują realnymi dolegliwościami somatycznymi, w tym bólami kręgosłupa!), zrodziło się we mnie pragnienie, abym JA, zamiast wielkich, ciężkich, szarych kamieni, mogła obdarować moje dzieci (te biologiczne oraz wszystkich, dla których jestem Rodzicem w naszych relacjach) pełnymi kolorów, blasku, oszlifowanymi, drogocennymi klejnotami, którymi będą mogły ozdobić dumnie noszoną przez nie koronę ich życia:)

Lektura książki „Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną” była dla mnie jedną z wielu szans szlifowania moich kamieni – oby i Wam wszystkim, którzy po nią sięgniecie, przyniosła obfity owoc:)

Powodzenia!
Inna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz