niedziela, 22 stycznia 2017

WROGOWIE...

Wrogowie
Witajcie:)

Wbrew pozorom, zupełnie ze mnie nie jest kłótliwe zwierzątko. Owszem, konfliktowe! Za młodu każda konfrontacja wywoływała we mnie ogromną frustrację, każdy konflikt interesów przerażenie, ponieważ wymagał zastosowania jakiejś reakcji - destrukcyjny dla innych atak nie znajdował we mnie aprobaty, destrukcyjna dla mnie ucieczka również. Z czasem nauczyłam SIEBIE asertywnie postrzegać i wyrażać, chociaż do rzeczywistej wewnętrznej asertywności nadal mi daleko! Konflikty interesów nadal mnie frustrują, za to coraz większe doświadczenie w skutecznym ich rozwiązywaniu w zgodzie z samą sobą (która uników nie lubi, ale i za zniszczeniem nie przepada) sprawia, że przy dużym napięciu wewnętrznym i wysiłku, niemal uwielbiam walczyć o PRAWDĘ, ponieważ doświadczam przeobrażeniowej mocy życia!

Jak więc już wspomniałam, kłótliwa nie jestem, a moje "walki" są wynikiem OLBRZYMIEJ potrzeby ładu, porządku, równowagi, harmonii... niektórzy powiedzieliby - utopijnej idylli. Za młodu upodobanie miałam w bohaterce bajki "Czarodziejka z Księżyca", co wiele niektórym wyjaśni, bowiem wiele mi z tamtego czasu zostało:)  

Za walką rozumianą jako zwalczanie siebie wzajemnie (co niektórzy zdają się kultywować z pasją nawet w bajkach i grach dla dzieci) nie przepadam, za to za walką jako wytrwałym dążeniem do osiągnięcia celu jestem jak najbardziej za! Ponieważ zaś moim celem jest, aby jak najwięcej osób jednak miało podobny do mnie sposób postrzegania świata (któż się przed egoizmem uchroni?!), dokładam starań, aby ZROZUMIEĆ tych, co się mienią "wrogami" i tak też innych określać lubią. Tak to pewnego dnia w pewnym filmie usłyszałam słowa, które idealnie odzwierciedlały moje osobiste doświadczenie, sformułowane zaś wydobywały te doświadczenia ku mojej świadomości, otwierając mnie na nowe perspektywy. Dodatkowo pięknie można je wykorzystywać i rozwijać dla przeróżnych sytuacji osobisto-towarzysko-społecznych. Podzielę się z Wami tą mądrością - nie cytuję, bowiem WE MNIE już zostały słowa te wielokrotnie przekształcone i są dostosowywane do konkretnych zdarzeń, aktualnie zaś przydały się w takiej oto formie:

"Kiedy zrozumie się wroga, można go zniszczyć. Można to zrobić na 2 sposoby - samemu będąc mu wrogiem, dążymy do tego, aby mieć rację i spopielimy go, aby to udowodnić (zostając sami sobie, bezpłodni pośród gruzów) lub też będąc mu przyjaciółmi, odpowiadamy z miłością (czyli sprawiedliwie i miłosiernie) na jego potrzeby, dzięki czemu ŻYCIE KWITNIE w nim, w nas i we wszechświecie!"

Wybieram sposób drugi. Kocham ludzi, nawet jeżeli często ich nie lubię. Nie lubię ich, ponieważ są mi wrogami nawet wtedy, kiedy wyciągam do nich łagodnie miłosierną dłoń, często, gdy chcę ich pogłaskać, kąsają, a karmieni, plują tym, co może zaspokoić ich głód. Tak metaforycznie to ujmuję, mając przed oczyma obraz złapanego w sidła dzikiego zwierzęcia, które nie rozumie, że ktoś chce je uwolnić, zamiast pozwolić sobie pomóc, jest w stanie zagryźć swojego wybawcę...

Proponuję Wam przemyślenie własnej postawy i wybranie również drugiego sposobu. Zapytajcie samych siebie, dlaczego walczycie z drugą osobą. Chcecie swojego i jej dobra, czy zależy Wam tylko na udowodnieniu własnej racji? Jesteście zdolni do zrozumienia RACJI drugiej osoby, tak dalece wczuć się w jej sytuację, że jej postawa nie budzi w Was zdziwienia?

Jeżeli będziecie w stanie osiągnąć taki właśnie etap własnego rozwoju, kiedy STANIE SIĘ drugim człowiekiem nie będzie już takie trudne, będziecie mogli przestać osądzać. Kiedy odejdzie osąd, za którym automatycznie przychodzi skłonność do wymierzania kary (rozumiana jako bolesna konsekwencja dokonywanych wyborów, mająca za zadanie wynagradzać straty poniesione przez innych), z każdym dniem coraz bardziej i bardziej będzie z Was znikać pragnienie "spopielenia" (destrukcji) wrogiego Wam człowieka, a coraz bardziej i bardziej rozwijać się będzie pragnienie przytulenia go, aby mógł się wtulić w Was, ukoić lęk i ból, które wywołują w nim to wszystko, z powodu czego jest Waszym wrogiem. 

Kiedy będziecie potrafili ZROZUMIEĆ swojego wroga, możecie mniej lub bardziej łagodnie walczyć o prawdę i życie. Walczyć w ten sposób, który ja nazywam dobrym (dla mnie jest dobrym - chociaż często trudniejszym i boleśniejszym od szybkiego załatwienia sprawy poprzez "spopielenie" wroga) - pochyliwszy się nad jego słabością, wzmocnić go własną siłą:)

Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo pomocne i skuteczne jest stanowcze trzymanie się prawdy - o Was osobiście, o drugiej osobie, o danej relacji i sytuacji ogólnie. To ona będzie niszczyła to, czego zaakceptować nie możecie w drugim człowieku, ponieważ jest to zabójcze dla Was, a otwierała zarówno Was, jak i tego drugiego na zmianę. Pamiętajcie, że także w przekonaniu drugiego człowieka zabójcze jest dla niego to, co Wy mu przynosicie i czego od niego chcecie, bowiem każda zmiana jest wpływem na osobowość człowieka, a więc jest postrzegana jako śmierć - któż z Nas jest już na tyle silny, aby zachowując swoją indywidualność, potrafił umierać i zmartwychwstawać bez trudu, może nawet z radością...?

Nie jest to jednak niemożliwe i wielu instynktownie dąży do takiego stanu. Wszyscy potrzebujemy od innych ludzi zrozumienia i cierpliwości. Kiedy sami jesteśmy wyrozumiali i cierpliwi dla nich w swojej własnej walce o prawdę i życie, stajemy się innymi ludźmi, zmieniamy na lepsze nasze relacje - z samymi sobą oraz innymi. 

Postrzegam siebie jako przyjaciółkę innych i pragnę dla nich przynajmniej tego, co ja sama potrafię wyobrazić sobie jako najwyższe dobro. Dlatego dzielę się z Wami tym "moim sposobem na wrogów" - życząc Wam powodzenia w Waszych osobistych walkach:)

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz